Poemat z cyklu pieśni
o kraju kwitnącej pleśni
Do kraju
tego, gdzie naród biadoli,
bo mu brak luksusów doskwierać zaczyna,
gdzie wielu
dziś za jedną puszkę koli
chce oddać
wszystkie dzieła Puszkina,
niech jego nędzne
dziatki wnet powrócą.
Tam je matuszka
w ramionach popieści
i owinie jak
niegdyś zużytą onucą,
wtedy
przypomną sobie owe treści
sierpem i
młotem wbijane w konsomolskie głowy
gdzie
kacapski jednomózg powstał narodowy,
mający w
sobie tyko jeden zwój.
Idi na ch*j!
Martwi się wasza
matuszka rasija.
Okropne
cierpi codziennie katusze,
bo kto ma
rozum szybko się stąd zwija.
Wnet pozostaną
tylko martwe dusze.
Lecz widmo
głodu tu się nie zabłąka.
Choć dziś
McDonald zamknął swe podwoje,
Wujaszek
Wania w nowiutkich walonkach
nakarmi
wszystkie, rosjo dzieci twoje.
By upiec
bułki macie dosyć gazu
I oczień
mnoga armatniego mięsa.
Możecie zacząć
produkcję od razu
a car wasz
jako pierwszy niech skosztuje kęsa.
Z pewnością mu
nie wyjdzie bokiem
McJad z
podwójnym nowiczokiem.
I cały naród
będzie jeść
na jego cześć.
O kraju, obszarowo tylko wielki,
którego okiem
sokolim nie zmierzy
pragnąłbyś
być narodem ponad naród wszelki.
Czemuż więc
twa matuszka w trumnie leży?
Och, czyżby
chwilę tylko spocząć chciała?
I złożyć
swoją skołatana głowę?
Ale smród
się jakowyś wydobywa z ciała.
I widać na
nim plamy opadowe.
A może to perfumy „Rzeźnia numer pięć”,
w skład
których wchodzą plon, cyjanek i rtęć?
Zaś plamy to
pamiątka z ferii,
które
spędziła na Syberii?
I chociaż
cała jest pobladła,
spowita w szale
żałobne jej głowa,
to nie
śmierć waszą matuszkę dopadła,
lecz
specjalna niedyspozycja czasowa.
Choć tutaj
leży wcale nie umarła
I nie da jej
pogrzebać naród dumny.
Dziś rano tak się w sobie mocno zwarła,
że wstała z
kolan… i wpadła do trumny.
Choć wynędzniała
i słaba matuszka,
do walki
grzeje naród swój
ostatkiem
sił szepcząc do uszka:
Idi na ch*j…