niedziela, 10 kwietnia 2022

 

Poemat z cyklu pieśni

o kraju kwitnącej pleśni

 

 

Do kraju tego,  gdzie naród  biadoli,

bo mu  brak luksusów doskwierać zaczyna,

gdzie wielu dziś za jedną puszkę koli

chce oddać wszystkie dzieła Puszkina,

niech jego nędzne dziatki wnet powrócą.

Tam je matuszka w ramionach popieści

i owinie jak niegdyś zużytą onucą,

wtedy przypomną sobie owe treści

sierpem i młotem wbijane w konsomolskie głowy

gdzie kacapski  jednomózg powstał narodowy,

mający w sobie tyko jeden zwój.

Idi na ch*j!

 

Martwi się wasza matuszka rasija.

Okropne cierpi codziennie katusze,

bo kto ma rozum szybko się stąd zwija.

Wnet pozostaną tylko martwe dusze.

Lecz widmo głodu tu się nie zabłąka.

Choć dziś McDonald zamknął swe podwoje,

Wujaszek Wania w nowiutkich walonkach

nakarmi wszystkie, rosjo dzieci twoje.

By upiec bułki macie dosyć gazu

I oczień mnoga armatniego mięsa.

Możecie zacząć produkcję od razu

a car wasz jako pierwszy niech  skosztuje kęsa.

Z pewnością mu nie wyjdzie bokiem

McJad z podwójnym nowiczokiem.

I cały naród będzie jeść

na jego cześć.

 

O kraju,  obszarowo tylko wielki,

którego okiem sokolim nie zmierzy

pragnąłbyś być  narodem ponad  naród wszelki.

Czemuż więc twa matuszka w trumnie leży?

Och, czyżby chwilę tylko spocząć chciała?

I złożyć swoją  skołatana głowę?

Ale smród się jakowyś wydobywa z ciała.

I widać na nim plamy opadowe.

 A może to perfumy „Rzeźnia numer pięć”,

w skład których wchodzą plon, cyjanek i rtęć?

Zaś plamy to pamiątka z ferii,

które spędziła na Syberii?

I chociaż cała jest pobladła,

spowita w szale żałobne jej głowa,

to nie śmierć waszą matuszkę dopadła,

lecz specjalna niedyspozycja czasowa. 

Choć tutaj leży wcale nie umarła

I nie da jej pogrzebać naród dumny.

Dziś  rano tak się w sobie mocno zwarła,

że wstała z kolan…  i wpadła do trumny.

Choć wynędzniała i słaba matuszka,

do walki grzeje naród swój

ostatkiem sił szepcząc do uszka:

Idi na ch*j…