środa, 21 października 2015

TOMASZ Z AKWINU

Był Święty Tomasz mądrym człowiekiem zaiste.
Rzeczywistości ciekawiły go aspekty wszystkie.
Przed pobieraniem nauk nigdy się nie wzbraniał.
Wiedzę i pożywienie jednako pochłaniał,
aż stał się Akwinata opasłym tomiskiem.

poniedziałek, 12 października 2015

RYSIO SNAJPER

Zanurzywszy praktyczny rozum w Kanta dziele,
pewien Rysiu zachwycił się tym myślicielem.
Pragnąc imperatywom sprostać
snajperem postanowił zostać,
by móc traktować innych zawsze jako cele.


niedziela, 4 października 2015

KOPERNIK

Pewien strongman z Torunia do myślenia skory
postanowił naukę pchnąć na inne tory.
Wykorzystując siłę, która w mięśniach drzemie,
zatrzymał słońce, a poruszył ziemie,
aż z wrażenia padły wszystkie semafory

środa, 27 maja 2015

KOŁO WIEDEŃSKIE

Olga Hahn- Neurath podniosła tę rzecz na forum publicznym,
iż: "Filozofia przyciąga mężczyzn w stopniu zbyt licznym,
zaś mało znaczy w niej pierwiastek żeński,
więc stwórzmy Koło Gospodyń Wiedeńskich,
pichcąc w nim tezy oparte na empiryzmie logicznym."


wtorek, 26 maja 2015

DERRIDA

Miał dydaktyczny problem względem uczennicy,
która nie odróżniała różni od różnicy:
"Przy jakich słów pomocy z umysłu jej próżni
wydobyć określenie kategorii różni,
tak by nie było to gadanie po próżnicy?"


środa, 29 kwietnia 2015

Wittgenstein

Umysł Wittgensteina bez reszty pochłania
tożsamość struktury myśli oraz zdania.
A w tym zagwozdka ta,
jak owa teza się ma
do "austriackiego gadania".

środa, 25 marca 2015

Z archiwum Y po renowacji

Ostatnia uczta staropolska 


Na koniec z trzaskiem na oścież otwarto drzwi sali,
tak iż Wojskiego w progu przeciąg z nóg powalił,
zdarłszy mu z głowy czapkę, a ta niczym ptaszę
poszybowała nad stoły i wbiła się w kaszę,
która na środku stołu w misie parowała.
Czapka zaś niczym totem na niej spoczywała.

Dziś Wojski przybył na ucztę w innym charakterze,
od wczoraj jest on bowiem polityczne zwierzę,
czyli marszałek dworu, co wszystkich rozstawia
po kątach i monologami solennie zabawia.

Gdy się więc Wojski pozbierał i do kupy złożył,
ochoczy  duch weń wstąpił i na nowo ożył,
bowiem wnoszono właśnie z kuchni serwis wielki
napełniony po brzegi złote jadłem wszelkim,
zaś na zewnątrz zdobiony w historię polskiego sejmiku.
Postawiono ów serwis w centrum na stoliku.
Natenczas Wojski zamiast kazać do stołu zasiadać
jął historyję z serwisu gościom opowiadać.
Goście słuchając Wojskiego po kątach ziewają,
a wszystkim bez wyjątku kiszki marsza grają.

Kiedy dobiegła końca historyja cała
szlachta niczym wataha wilków wygłodniała
rzuciła się do półmisków, na których kiełbasy
mieniły się w świec świetle blaskiem swojej krasy.
Był tam też gęsi smalec i inne pyszności,
by z honorem i klasą móc wszystkich ugościć.

Tadeusz i Zofija do stołu nie siedli.
Zajęci częstowaniem włościan chodząc jedli,
lecz zbyt łapczywie, bowiem kurza noga
utknęła Tadeuszowi w oddechowych drogach.
Młodzieniec siny, słowa nie mogąc wykrztusić
z braku dopływu powietrza zaczyna się dusić.
Zosia prędko złapała z tyłu Tadeusza
i mocne uciśnięcie fachowe nadbrzusza
wykonane przez Zosię to spowodowało,
że obce ciało wnet się wydostało
na zewnątrz i z tak wielka siłą
poszybowało po czym jak bumerang wróciło,
by znów zatkać tchawicę młodzieńca jak korek.
Na szczęście Tadeusz zdążył zamknąć usta w porę.

Kiedy się już najadła kompanija cała,
rozpoczął Jankiel swój genialny koncert na cymbałach,
co ich znalazł we dworze w wielkiej obfitości
zarówno wśród domowników jak również wśród gości.
I buchnęła melodia aż zadrżały ściany,
więc towarzystwo całe puściło się w tany.
"Poloneza czas zacząć" - Podkomorzy woła
za kark chwytając Zosię, prowadzi do koła.
Pan Tadeusz z Gerwazym jako druga para
dotrzymać kroku pierwszej daremnie się stara,
a z tyłu już wyprzedza ich Podkomorzyna
z Sędzią pod pachę. Zaś Jankiel zaczyna
uderzać coraz szybciej i w mocniejsze tony
niczym zwierz jaki dziki i nieposkromiony.
Nagle zdradziecka nuta melodyję zmąca.
Takt się urywa i uczta dobiega wnet końca.

Ostania była uczta na Litwie takowa,
na której wykrzyczano ostatni raz słowa:
"Wiwat sejm, wiwat naród, wiwat król kochany!",
gdyż wszyscy się zatruli jadem kiełbasianym.
I ja także tam byłem, miód i wino piłem,
lecz nie jadłem kiełbasy, dlatego przeżyłem.
I zaraz wszystko w księgach dwunastu opowiem:
"Litwo ojczyzno moja ty jesteś jak zdrowie..."




czwartek, 5 lutego 2015

Z archiwum Y po renowacji

Zbrodnia Ikara



IKAR:

Ach drogi tato, jakie fajne skrzydła
mi ulepiłeś z mydła i powidła,
które nasza mamusia na zimę zrobiła.
Mam nadzieję, że jeszcze z pralni nie wróciła,
bo gdy wróci i zajrzy do naszej spiżarki,
z powodu braku przetworów ukręci nam karki.

DEDAL:

Nie martw się synu. Ojciec twój przebiegły
pod drzwiami spiżarni poukładał cegły,
nie omieszkając także  zaprawą ich scalić.
Teraz synu musimy prędko się oddalić.


IKAR:
                       
A skąd wiedziałeś ojcze perfekcyjny
jak zrobić skrzydła?


DEDAL:
                                   

                                      Motoryzacyjny
poradnik  dzisiaj rano w kiosku zakupiłem.
i piękne skrzydła dla nas obu ulepiłem.
Więc do Ikarii synu odfruwamy.
Czym prędzej lećmy, póki nie ma mamy.

(Ikar i Dedal wzlatują w powietrze)


IKAR:

Ach jak cudownie tato, ach jak bosko
tak sobie lecieć nad ta naszą wioską!
Popatrz, chałupa stryja nie posiada dachu!


DEDAL:

Uważaj synu byś nie spadł do piachu.
Steruj uważnie, nie patrz co pod nami.
Zwłaszcza, że w dole mama wygraża pięściami
na tle wiejskiego sielskiego pejzażu.


IKAR

Tato, od dzisiaj możesz mówić mi zbrodniarzu.


DEDAL

Ach co ty mówisz synu mój skrzydlaty!
Ranisz tym uszy oraz serce taty.
Jakaż to zbrodnia obciąża sumienie Ikara?


IKAR

Och tato wczoraj rano zabiłem komara.
Taki był uciążliwy, wciąż brzęczał nad uchem,
więc go, tato, zdzieliłem prosto w łeb obuchem
od siekiery, którą następnie w piwnicy schowałem.
 A zbrodnię ową starannie wcześniej planowałem.

I kiedy już zatłukłem wstrętnego owada,
zobaczyłem, że ciotka Lizawieta, blada
pojawiła się  w progu, w pokoju przechodnim,
stając się mimowolnym świadkiem mojej zbrodni.
Strach przez zdemaskowaniem ogarnął me ciało.
znów złapałem siekierę i wiesz, co się stało.

Ta zbrodnia, tato, obciąża wielce me sumienie.
Podfrunę bliżej słońca, niech jego promienie
dosięgną moich ramion i roztopią skrzydła.


DEDAL

Uważaj synu, abyś nie wpadł w stado bydła,
które zaraz pod nami na łące się pasie.
Może zechcesz się zabić gdzieś na dalszej trasie.
Wolisz upaść do wody lub na zboża łany,
tak by upadek został zamortyzowany.


IKAR

Popatrz tato pod nami błyszczy lustro wody
Chyba zaczerpnę ja w nim ostatniej ochłody.
Żegnaj więc ojcze drogi, co tu dużo gadać.
Pozdrów ciocię Praksedę, ja muszę już spadać.


KONIEC

piątek, 23 stycznia 2015

Z archiwum Y po renowacji

HAMLET


"Być albo nie być - oto jest pytanie".
Sam Hamlet odpowiedzieć na nie nie był w stanie.
Jednakże jak to w życiu przeróżnie się plecie,
dylemat rozwiązały ten osoby trzecie.
Uknuwszy straszny spisek na Hamleta życie,
razem z nim doświadczyły, co znaczy nie-bycie.

Zaś książę Hamlet zaczął, trafiwszy w zaświaty,
roztrząsać postegzystencjalne dylematy:
"Gnić albo nie gnić - oto jest pytanie " -
rozpoczął nieboszczyk Hamlet monologowanie.
Przerwał mu trup Laertesa: "Przestań wreszcie gadać.
Nie masz innego wyjścia, więc idź się rozkładać.
Wszak wyszeptałeś swym ostatnim tchnieniem,
że nie gadaniem jest reszta, lecz milczeniem".


wtorek, 20 stycznia 2015

DUALIZM KARTEZJAŃSKI

Wysłała do ciała zaproszenie dusza:
"Spotkajmy się o szesnastej, w szyszynce u Kartezjusza.
Mimo iż jesteśmy dawno po rozwodzie,
trzeba skończyć tę "Rozprawę o metodzie",
więc proszę Cię o pomoc - sytuacja zmusza".


piątek, 16 stycznia 2015

JOŃCZYCY

Raz się grupa Jończyków w barze naparzała,
o to, na jakiej zasadzie cały wszechświat działa.
Tłukąc się koło bufetu
stłukli talerz z Miletu,
na czym historia sztuki wielce ucierpiała.


czwartek, 15 stycznia 2015

Z cyklu "Pan Tadeusz i inne dziady"

GOSPODARSTWO czyli rolnik szuka żony


Właśnie dwukonną bryczką wjechał młody panek.
Wysiadł z niej  i  z rozmachem wyrżnął łbem o ganek,
poślizgnąwszy się na banalnej skórce od banana,
aż mu w uszach zabrzmiała melodyja znana,
na którą się złożyła dźwięków cała zgraja
i rozpoznał  Polonez w niej Trzeciego Maja,
oraz mazurków Fryderyka skoczne dźwięki,
od których Tadeuszowi zesztywniały szczęki.

Ale szczęściem dla niego niedługo to trwało
i dusza, co na chwile opuściła ciało
pokornie powróciła do swego mieszkania,
skłaniając Tadeusza do opamiętania,
więc wkrótce na jego lico powrócił rumieniec,
i po niedługiej chwili ocknął się młodzieniec.

Lecz nim dotarł Tadeusz na swoje pokoje,
spotkał na schodach pana Sędziego, ostoję
wszelkich cnót, ładu, prawa oraz moralności,
który zaraz dał przykład polskiej gościnności
prowadząc go do kuchni. A tam  otworzył butelkę
i jął mu opowiadać sensacyje wszelkie,
które się wydarzyły na litewskich siołach,
wtedy, kiedy Tadeusz przebywał we szkołach.

Opowiedział mu między innymi o chłopie,
który pewnego ranka  zaginął w świerzopie.
Już myślano że z Niemnem do morza popłynie,
lecz wieczorem znaleźli chłopa w dzięcielinie.

I o pani co popełniła zbrodnię niesłychaną
otruwszy swego męża zupą ziemniaczaną.
W dodatku ciało jego bez śladu przepadło
zupełnie jakby  się nagle pod ziemię zapadło.

I że na nowogródzkich chłopów strach padł blady
i skończyły się nocne na ryby wypady,
bo feministki założyły związek "Świtezianka"
i topią chłopów w jeziorze każdego poranka.

I tak gadając nawet nie zauważyli,
że już słońce się ku zachodowi chyli,
niczym czerwona gęba gospodarza,
co zasnął zmięty pośród inwentarza.

Nastał wnet wieczór, zatem ziemian warstwa
poczęła ku wieczerzy pędzić z gospodarstwa
i porzuciwszy robotę, jak stali,
do stołu czym prędzej wszyscy posiadali.

Tak pośród przekrzykiwań, gwaru oraz wrzawy
zabrali się po kolei za wszystkie potrawy.
A kiedy już wypili wina ze trzy kwarty
zaczęły się rubaszne z Tadeusza żarty,
że kariera z szabelką u boku się marzy
jemu, zamiast wnet się ożenić oraz gospodarzyć
tu w Soplicowie, w swym rodzinnym siole.
Wszak słowo rolnik ma on wyryte na czole,
a rolnik jak wiadomo musi znaleźć żonę.

Z nagła oblicze Tadeusza stało się czerwone,
i rad nie rad udał się na poszukiwania
owej żony, a włożył w nie wiele starania.
Przeszukał wszystkie kąty w Soplicowym dworze,
szukał jej pod schodami, w piwnicy w komorze,
niestety nigdzie ani śladu żony.
Wyruszył więc do lasu w szpadel uzbrojony.

Nagle zobaczył ziemie niedawno skopaną,
na której jakoweś kwiaty wysokie zasiano.
Jął drążyć w głąb tak szybko, jak tylko potrafił.
Wtem szpadel Tadeusza na opór natrafił.
I przekonał się jak przewrotny los bywa czasami -
szukał żony, a znalazł męża pod liliami.






czwartek, 8 stycznia 2015

SOKRATES

Raz Sokrates w swym domu taką ucztę wyprawił,
że nawet żonę Ksantypę w zdumienie tym wprawił.
A gdy rano obudził się w zlewie,
powiedział: "wiem, że nic nie wiem".
I tak wiedzą niewiedzy się wsławił.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Z cyklu "Pan Tadeusz i inne dziady"

KURHANEK  MARYLI

Wpłynąwszy na suchego przestwór oceanu,
nagle do otwartego wleciałem kurhanu
i zobaczyłem postać leżącą bez ducha
i szepnąłem: "Słuchaj dzieweczko", - a ona nie słucha.
Podszedłem bliżej i gdym się pochylił
poznałem, że to chyba są zwłoki Maryli.

Zdjąłem jej beret
i ujrzałem szkielet,
ale nie mam pewności
że to były kości;

bo mnie ze snu zbudziło tego zawodzenie kotów
i nagłe przypomnienie niechcianych zalotów
poczęło w głowie świdrować i w żołądku wiercić.
O! Żebym chociaż w wierszu mógł babę uśmiercić!

Więc dobranoc, już dłużej nie będziem bawili
biorę się za pisanie "Kurhanka Maryli".


niedziela, 4 stycznia 2015

Heidegger

Wielkim marzeniem Heideggera
była kariera Daseinera.
Jednakże jak Się okazuje
Dasein się samoprojektuje
 i żaden byt zewnętrzny go  nie wspiera.


sobota, 3 stycznia 2015

Brzytwa Ockhama



Raz trafił pewien fryzjer na oddział psychiatryczny,
gdyż posługiwał się brzytwą w sposób zbyt drastyczny.
Golił brody, a przy tym
eliminował byty.
Rozpoznanie: Ockhama przypadek kliniczny.