GOSPODARSTWO czyli rolnik szuka żony
Właśnie dwukonną bryczką wjechał młody panek.
Wysiadł z niej i z rozmachem wyrżnął łbem o ganek,
poślizgnąwszy się na banalnej skórce od banana,
aż mu w uszach zabrzmiała melodyja znana,
na którą się złożyła dźwięków cała zgraja
i rozpoznał Polonez w niej Trzeciego Maja,
oraz mazurków Fryderyka skoczne dźwięki,
od których Tadeuszowi zesztywniały szczęki.
Ale szczęściem dla niego niedługo to trwało
i dusza, co na chwile opuściła ciało
pokornie powróciła do swego mieszkania,
skłaniając Tadeusza do opamiętania,
więc wkrótce na jego lico powrócił rumieniec,
i po niedługiej chwili ocknął się młodzieniec.
Lecz nim dotarł Tadeusz na swoje pokoje,
spotkał na schodach pana Sędziego, ostoję
wszelkich cnót, ładu, prawa oraz moralności,
który zaraz dał przykład polskiej gościnności
prowadząc go do kuchni. A tam otworzył butelkę
i jął mu opowiadać sensacyje wszelkie,
które się wydarzyły na litewskich siołach,
wtedy, kiedy Tadeusz przebywał we szkołach.
Opowiedział mu między innymi o chłopie,
który pewnego ranka zaginął w świerzopie.
Już myślano że z Niemnem do morza popłynie,
lecz wieczorem znaleźli chłopa w dzięcielinie.
I o pani co popełniła zbrodnię niesłychaną
otruwszy swego męża zupą ziemniaczaną.
W dodatku ciało jego bez śladu przepadło
zupełnie jakby się nagle pod ziemię zapadło.
I że na nowogródzkich chłopów strach padł blady
i skończyły się nocne na ryby wypady,
bo feministki założyły związek "Świtezianka"
i topią chłopów w jeziorze każdego poranka.
I tak gadając nawet nie zauważyli,
że już słońce się ku zachodowi chyli,
niczym czerwona gęba gospodarza,
co zasnął zmięty pośród inwentarza.
Nastał wnet wieczór, zatem ziemian warstwa
poczęła ku wieczerzy pędzić z gospodarstwa
i porzuciwszy robotę, jak stali,
do stołu czym prędzej wszyscy posiadali.
Tak pośród przekrzykiwań, gwaru oraz wrzawy
zabrali się po kolei za wszystkie potrawy.
A kiedy już wypili wina ze trzy kwarty
zaczęły się rubaszne z Tadeusza żarty,
że kariera z szabelką u boku się marzy
jemu, zamiast wnet się ożenić oraz gospodarzyć
tu w Soplicowie, w swym rodzinnym siole.
Wszak słowo rolnik ma on wyryte na czole,
a rolnik jak wiadomo musi znaleźć żonę.
Z nagła oblicze Tadeusza stało się czerwone,
i rad nie rad udał się na poszukiwania
owej żony, a włożył w nie wiele starania.
Przeszukał wszystkie kąty w Soplicowym dworze,
szukał jej pod schodami, w piwnicy w komorze,
niestety nigdzie ani śladu żony.
Wyruszył więc do lasu w szpadel uzbrojony.
Nagle zobaczył ziemie niedawno skopaną,
na której jakoweś kwiaty wysokie zasiano.
Jął drążyć w głąb tak szybko, jak tylko potrafił.
Wtem szpadel Tadeusza na opór natrafił.
I przekonał się jak przewrotny los bywa czasami -
szukał żony, a znalazł męża pod liliami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz